
ELEKTRONICZNE MAPY DLA WODNIAKÓW
ZOBACZ
W poprzednim miesiącu lokalizowaliśmy szczupaki za pomocą bocznego sonaru. W tym miesiącu druga część tryptyku „Ryby miesiąca” – sandacz.
Czerwiec to początek sezonu sandaczowego. Wykrywanie sandaczy za pomocą echosondy nie jest łatwym zadaniem. Wpływa na to miejsce, w którym przebywają te ryby i ich obyczaje. Bardzo często sandacze są wręcz przyklejone do dna, wykorzystują niecki w kamienistym dnie i przestrzenie między kamieniami.
Zwykłe echosondy o szerokich stożkach sygnału mają o wiele mniejsze szanse na pokazanie ryb niż echosondy typu DI/DownScan. Tak, wiem, wielu wędkarzy psioczy na echosondy typu DownScan. Faktem jest, że trudno na nich odczytać sygnały ryb.
Tak już jest z nową technologią, że trzeba ją poznać i zrozumieć. Echosondy to specyficzne urządzenia. Bardzo wiele dają, ale najważniejsza jest umiejętność interpretacji tego, co widzimy na ekranie. Wróćmy do sandaczy w czerwcu.
Wykrywanie drapieżników przyklejonych do gruntu nie jest łatwym zadaniem, ale z pomocą echosondy typu DI jest łatwiejsze. Dużo prościej będą mieli również użytkownicy sprzętu Humminbirda, którzy posiadają echosondy z dwoma kanałami wizyjnymi, tzn. echosonda typu DI i zwykła echosonda. Moim zdaniem, tylko takie połączenie daje pełnię możliwości interpretacji obrazu. Niech się więc cieszą Ci, którzy poszli za moją radą i teraz mają takie właśnie zdublowane echosondy. Oto, jakie korzyści daje typ obrazowania połączony ze zwykłym sonarem. Na grafice obraz z echosondy Humminbirda, która obrazuje w 2D i DI. Ławica ryb wydaje się ogromna na obrazie ze zwykłej echosondy. DownScan poniżej pokazuje bardziej realistyczny obraz, który pozwala wręcz policzyć konkretne ryby.
Obrazek przedstawia ekran z echosondy Humminbirda 597 ci HD. Na górze ekranu (A) widzimy ławicę ryb na zwykłym sonarze 2D poniżej (B) widać obraz z DownScanu. Oba ekrany poruszają się synchronicznie, więc poszczególne ich fragmenty przedstawiają te same obszary toni wodnej. Od razu widać, że dolny obraz bardziej precyzyjnie określa, co się dzieje pod wodą. Widać kilka dużych ryb (wskazują je strzałki i są to prawdopodobnie sandacze) polujących na drobnicę. Dwa ekrany fantastycznie się uzupełniają. Górny wskazuje obecność ryb, dolny pozwala uzupełnić szczegóły.
Łowców sandaczy najbardziej interesuje dno. Jeśli jest twarde, a najlepiej kamieniste, to szansa na złowienie okazałej ryby wzrasta ogromnie. Najbardziej interesujące są twarde miejscówki położone wśród rozległych obszarów miękkiego dna. Czasami znalezienie nawet małego skrawka takiego podłoża to gwarancja udanego połowu. Na ekranie echosondy typu DI takie miejsca są doskonale widoczne.
Obok przykład świetnej miejscówki położonej wśród obszarów pokrytych mułem. Twardy, kamienny jęzor, a wokół niego miękkie dno, co można poznać po ciemniejszym zabarwieniu (słabsze odbicie sygnału od dna) i specyficznej fakturze powierzchni. Dno jest gładkie i jakby aksamitne. Taką fakturę powierzchni daje warstwa namułu, który pochłania i delikatnie rozprasza ultradźwięki pochodzące z czujnika echosondy. Dzięki temu wszystkie obiekty wystające ponad taką warstwę są doskonale widoczne. Nawet precyzyjna echosonda DI nie jest w stanie pokazać wszystkich szczegółów, jeśli nie przyjmiemy odpowiedniej taktyki penetracji podwodnej górki.
Na grafice widzicie kamienny jęzor (strzałka B) pośród dużego obszaru miękkiego mulistego dna (strzałka A), które łatwo rozpoznać, bo jest ciemniejsze i bardziej aksamitne. Jeśli muliste dno zostanie naruszone, zostają na nim plamy. Bez problemu widać również, czy coś z niego wystaje (strzałka C). Strzałka pokazuje pojedyncze kamienie wystające z dna.
Jeśli chcemy, aby echa ryb wyświetlały się na tle ciemnego ekranu, a nie na tle dna, musimy tak poprowadzić łódkę, by płynąć zgodnie z pochyłością dna. Obrazowo ujmując, dokładnie tak, jakbyśmy z niej zjeżdżali na sankach. Mamy wtedy największe szanse, aby zobaczyć sandacze, które płyną bardzo blisko dna, stoją w zagłębieniach lub obok kamieni.
Dlaczego tak się dzieje? Wynika to z geometrycznych parametrów wiązki sonaru typu DownScan. Wiązka DownScanu przypomina trójkątną płytę styropianu o grubości kilkunastu centymetrów. Kierunek spływu zgodny z kierunkiem pochyłości sprawia, że różnice w odbiorze sygnału nie będą duże. Będzie to po prostu przypominać skanowanie płaskiego dna tylko dla różnych głębokości. Jeśli jednak będziemy płynąć równolegle do stoku, wtedy trzeba będzie wyłuskiwać ryby z obrazu dna, podobnie jak robi się to z obrazu boczno-sonarowego.
Trochę to zawiłe, ale w ramach eksperymentu spróbujcie obu sposobów, a sami zobaczycie, jaka jest różnica w odczytach. Przejazd wzdłuż stromo opadającego stoku daje niejednokrotnie spektakularne obrazy. Jeden z nich można zobaczyć na filmie „Polodowcowisko”, przedstawiającym sonarowy obraz prawie pionowej ściany na Hańczy – naszym najgłębszym jeziorze. Film został zrealizowany przez Joannę i Pawła Szpygielów. Żeby zobaczyć, jak to wygląda, wystarczy wpisać nazwę filmu w Googla. Zaręczam, że warto.
Jest jeszcze jeden trik, który można zastosować, aby poszerzyć zakres obserwacji i nieco zmodyfikować obraz dna. Można odchylić przetwornik w bok o 20–30 stopni (kąt trzeba wybrać eksperymentując). Co daje takie odchylenie? Otóż dzięki temu nasza echosonda upodabnia się do jednokanałowego bocznego sonaru, ale to już temat na oddzielny tekst. Za miesiąc sumy i jak pomagać sobie elektroniką w ich tropieniu.